Jest to opowieść o grupie ludzi, która w czasach Wielkiego Kryzysu w USA postanowiła założyć wspólnotę, coś w rodzaju komuny, gdzie wszystkie dobra są wspólne i wszyscy pomagają sobie pracą. Film o pozytywnym przesłaniu, wypełniony wiarą w człowieka, w dobroć, w sens wspólnoty, w możliwość pokonania wszelkich przeciwieństw. Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że pokazana w filmie wspólnota jest możliwa w tak idyllicznej formie, w jakiej została przedstawiona, niemniej należy pamiętać, że film Vidora miał za zadanie pokrzepić ludzkie serca, w lać w nie nadzieję. Wprawdzie tytuł może sugerować nawiązania do religii katolickiej, jednak bliżej mu w rzeczywistości do pochwały modelu socjalistycznego w postaci spółdzielni rolniczej. Obraz Vidora zawiera także krytykę amerykańskiego kapitalizmu, który jest przedstawiony jako skorumpowany.
Natura ludzka nie pozwala na gładką realizację wyidealizowanych planów, więc mamy w filmie kilka zgrzytów, językiem sowieckiej propagandy mówiąc, ktoś rzuca piasek w tryby maszyny, mamy też osobisty wątek uczuciowy, kobietę wampa. Zakończenie filmu może śmiało przywodzi na myśl filmy Dżigi Wiertowa; wspólnym wysiłkiem doprowadzona zostaje na plantację kukurydzy woda. W ten sposób kolektyw pokonuje suszę, ratuje plony kukurydzy i zacieśnia się, daje dowód słuszności obranej drogi. Można też mówić o etosie pracy i pochwale wspólnoty. Należy jednak pamiętać, że film opowiada historię osadzoną w czasie kryzysu i pokazuje sposób przetrwania najgorszego, wcale nie sugerując, że ta sama metoda sprawdzi się, kiedy kryzys przeminie i w USA znowu zacznie panować bankier, makler i bajecznie bogaty przemysłowiec.
Wydźwięk filmu sprawia, że „Nasz chleb powszedni” nie jest aż tak jednoznaczny, jakby się to na pierwszy rzut oka wydawało. Z perspektywy amerykańskiego kapitalizmu, jest co najmniej kontrowersyjny i dzisiaj chyba jeszcze wyraźniej widać, jak odstaje od rządzącego zachodnim światem modelu rządzenie państwem. Nie da się jednak równocześnie zaprzeczyć, że dobro, wzajemna pomoc i współpraca ludzi to coś złego. A przecież film Vidora mówi przede wszystkim właśnie o tym, humanizm jest jego istotą.
Na koniec dodać należy, że „Nasz chleb powszedni” jest kontynuacją filmu Vidora z 1928 roku „Człowiek z tłumu”. Postaci są te same, tylko aktorzy inni.
„Nasz chleb powszedni”, reż. King Vidor [USA, 1934] 1h14m