niedziela, 25 kwietnia 2021

Magnum Begynasium Bruxellense [1978]


„Magnum Begynasium Bruxellense”, reż. Boris Lehman [Belgia, 1978] 2h25m Film dokumentalny, eksperymentalny, w konwencji symfonii miasta, portretujący dzielnicę Brukseli Béguinage, która powstała na miejscu dawnego beginażu (stąd nazwa) i później wcielona do miasta. Film portretuje ludzi, miejsca i wydarzenia, operuje chłoną narracją, pozbawiony jest komentarza, ludzie wypowiadają się sami, przy czym nigdy do kamery, czyli są filmowani w trakcie wykonywania jakichś czynności. Czarno-biały film poszatkowany co jakiś czas kolorowymi ujęciami. Świetna praca kamery i kompozycja kadrów. Oprócz realizmu Lehman stosuje też kadry metaforyczne, na przykład ujęcie kończących się w jednym miejscu tuz po skrzyżowaniu się torów tramwajowych, albo szyny biegnące prosto na mur, a nad nimi przemyka wzdłuż ekranu nowoczesny tramwaj, metafora, że coś starego się kończy i jest zastąpione przez coś nowego. Lehman bowiem ukazuje poprzez wybór bohaterów i sytuacji przecinanie się różnych płaszczyzn i okresów czasu. Dzielnica powstała na terenie średniowiecznego borinażu, teraz sama staje się miejscem staroświeckim, w którym czuje się atmosferę przemijania. Ludzie kultywują jeszcze dawne tradycje wspólnego muzykowania, uprawiania amatorskiego malarstwa lub rękodzielniczego majsterkowania (kunsztownie wykonany model karuzeli), ale już nowe wdziera się do dzielnicy, dyskutuje się o nowych książkach, tańczy się do rock and rolla. Film jest też pochwałą leniwego, prostego życia wspólnoty ludzi zamkniętej w obrębie murów jednej dzielnicy, tego sennego niepozornego żywota, drobnych radości i przyjemności. Tkwi w tym jakiś urok, poczucie bezpieczeństwa i przede wszystkim zakorzenienia.

niedziela, 11 kwietnia 2021

Mój koniec. Twój początek [2019]


„Mój koniec. Twój początek”, reż. Mariko Minoguchi [Niemcy, 2019] 1h51m
Dwie historie, Nory i Natana, które mają punkty wspólne. Jest to kino niewątpliwie psychologiczne, z aspiracjami artystycznymi (forma), ale są też w nim elementy kina sensacyjnego (napad na bank) i romansu. W filmie tym istotna role odgrywa czas (pojęcie symetrii czasu jest wspomniane na samym początku podczas wykładu Arona, chłopaka Nory. Dlaczego znamy przeszłość, a nie znamy przyszłości, skoro teoria względności mówi, że obie ssą równoważne. Wtedy Aron wywodzi, ze znamy przyszłość, znamy ją ze snów i z déjà vu. To twierdzenie jakby zaczyna nakręcać film, przeszłość zaczyna mieszać się z przyszłością i z teraźniejszością, a wydarzenia przedstawione są przemiennie i w poszatkowany sposób. Trudno tu zresztą przedstawić fabułę bez zdradzania istotnych faktów, więc należy ograniczyć się do ogólników. Należy zatem wspomnieć o roli przypadku bądź przeznaczenia w naszym życiu, o wpływie tego czynnika na przyszłe wydarzenia, o dawnych wydarzeniach rzutujących na teraźniejszość, o punktach stycznych, w których schodzą się ludzkie historie, o okresach czasu, w którym się łączą. Gdybym miał wskazać dwa filmy będące w jakiś sposób inspiracją dla "Mój koniec. Twój początek", to były by to "Samotność liczb pierwszych" Saverio Constanzo (nawiązania do nauk ścisłych) i "Nieodwracalne" Gaspara Noé (idylliczny początek prowadzi do koszmaru, przy czym oba filmy pokazują to w odwróconej kolejności). Tak czy inaczej film Minoguchi wart jest obejrzenia i przemyślenia.

Noc musi zapaść [1937]



„Noc musi zapaść”, reż. Richard Thorpe [Wielka Brytania, 1937) 1h56m
Bardzo udany thriller z lat 30-tych z rodzaju tych psychologicznych, odbywa się w nim swoista gra pomiędzy potencjalnym oszustem, który swym zachowaniem zauroczył starszą panią, a jej siostrzenicą, która podejrzewa Danny'ego o zabójstwo kobiety z miasteczka. Film nie jest jednoznaczny i nie pokazuje do końca całej prawdy, co jest w nim chyba najlepsze. Istotna jest wspomniana gra. Widz jest przekonany o winie Danny'ego, którego rewelacyjnie zagrał Robert Montgomery, ale nie na podstawie realnych przesłanek, a na zasadzie domysłu i podejrzenia, które podsycają dwulicowe zachowanie tajemniczego intruza w domu starszej pani. Zagrana prze Rosalindę Russel siostrzenica zachowuje się w stosunku do Danny'ego w ambiwalentny sposób, z jednej strony odczuwając wobec niego strach, z drugiej zaś ulega, a raczej zmaga się, z jego magnetyzującym czarem, będąc równocześnie w pełni świadoma jego cynicznej merkantylnej postawy wobec ciotki (Dame May Whitty). Do tego dochodzi współtworząca nastrój muzyka i świetne zdjęcia. Gruntowniejsza znajomość realiów obyczajowych lat 30-tych mogłaby się przyczynić do odkrycia w filmie aluzji do ówczesnej obyczajowości, purytańskiego pojmowania sfery seksu, oględnego ukazywania bestialskiej strony ludzkiej natury, schizofrenii, bezwzględności, manipulacji, co pogłębiłoby niechybnie odbiór filmu, wszystko to bowiem wyczuwałem, oglądając "Night Must Fall". Reżyser prowadzi także grę z widem w sposób nieco makabryczny, każąc mu zgadywać, czy w koszu na kapelusze rzeczywiście znakuje się odcięta głowa zamordowanej kobiety? Na to i na wiele innych niepokojących i nurtujących pytań widz zmuszony jest odpowiedzieć sobie sam. Odpowiedzi wydają się być z pozoru oczywiste, ale ten film to przecież gra pozorów, więc czy może być coś oczywistego tylko na podstawie przesłanki zamiast dowodu? Na to pytanie widz musi odpowiedzieć sobie sam. Logika twierdzi, że nie, przeczucie, że tak. Komu uwierzyć?

Fiołki we włosach [1942]



„Violette nei capelli”, reż. Carlo Ludivico Bragaglia [Włochy, 1942] 1h30m Oliva, Carina i Mirella to przyjaciółki na całe życie, a ponad to Mirella i Oliva to siostry. Różnią się jednak zainteresowaniami, gdyż Mirella jest zapalona sportsmenką, pozostałe dziewczyny są miłośniczkami teatru. Film jest ciepłą, pełna humoru, przede wszystkim werbalnego, opowieścią o marzeniach, które weryfikuje życie, kiedy wkracza się w dorosłość i niezbędna staje się odpowiedzialność. Olivę gra Irasema Dilián, aktorka urodzona w Rio de Janeiro polskiego pochodzenia; była córka polskiego dyplomaty. Debiutowała w filmie nie byle kogo, bo Victorio de Siki. Jej prawdziwe nazwisko brzmiało Eva Irasema Warschalowska. To tak gwoli kolejnego polonika.

Młodzi gniewni [1995]




„Młodzi gniewni”, reż. John N. Smith [USA, 1995] 1h34m Oglądałem po raz pierwszy i teraz wiem, dlaczego nie chciałem oglądać tego filmu w swoim czasie. Każdy człowiek jest wartościowy, o ile nie chce krzywdzić innych i nie zasługuje na pogardę tylko dlatego, że nie ma perspektyw, żyje w toksycznym środowisku, nie interesuje się poezją. I ten film to bardzo dobrze pokazuje, jednak sposób przekonywania przez nauczycielkę młodzieży nie przekonuje. To znaczy nie wierzę, że pokaz karate ich uspokoił (abstrahując od tego, że zachowanie młodych "gniewnych" było raczej wyolbrzymione - chyba wyolbrzymione, piszę na podstawie mojej znajomości psychologii), a wersy Boba Dylana o śmierci z godnością zachęciły do zgłębiania gramatyki. Za łatwo nauczycielce wszystko poszło, no ale to tylko film. Skoro jednak wszyscy nauczyciele zbiorowo uciekali od takiej niesfornej i aroganckiej klasy, to kto ich uczył pozostałych przedmiotów? Bo przecież w szkole nie uczą tylko jednej lekcji angielskiego? Czyli musieli być inni nauczyciele twardziele, którzy znosili klasę. A Michelle Pfeipffer uczyła języka tylko tylko tę jedną jedyną klasę? Jak na nauczycielkę zarabiającą niewiele, to ładny domek miała (albo jak na szkołę, która tak mało płaciła, to ładne domki wynajmowała nauczycielom sezonowym). Jak na środek dekady popularności grunge'u, to dziwnie nieobecna jest w tym filmie zarówno muzyka, jak i ta kultura. Typowy produkcyjniak made in USA pokazujący zwykłym ludziom, że coś mogą, że ich stać, że potrafią się przezwyciężyć i że mogą wygrać. Tylko czy sprostają potem warunkom?

PS. Recepta na poskromienie młodzieży bez perspektyw jest prosta: bierzemy kobietę obcykana w angielskiej poezji, służącą w marines, nauczycielkę, która karate ma w małym palcu, prawda że proste? Na kopy takich nauczycielek...

Rabmadár [1929]


„Rabmadár”, reż. Lajos Lázár i Paul Sugar [Niemcy/Węgry, 1929] 1h16m
Polski tytuł: "Więzień numer siedem". Dosyć naiwny i naciągany film. Aby zobaczyć ukochanego odbywająca karę w więzieniu Rabnõ zamienia się na jedną noc z więzienną lekarką. Jej ukochany Jenõ jest kelnerem w hoteliku i podczas nieobecności Rabnõ daje mocno upust swoim skłonnościom kobieciarza. Rabnõ zastaje go akurat w chwili planowania wspólnie z hotelowa oszustką obrabowania hotelowej kasy i ucieczki.

Miss Mend [1926]




"Miss Mend", reż. Fjodor Otsep, ZSRR 1926
.
Prawie 4 i pół godzinny film sensacyjny, podzielony na 3 części. Przeczytałem gdzieś, że ten film pełen jest propagandy. Cóż, musi to być bardzo subtelna propaganda, na pewno nie tak kłująca w oczy, jak na przykład w "Chjortowo koleso" Grigorija Kozintcewa i Leonida Trauberga też z 1926 roku. Pierwsza i druga część "Miss Mend" rozgrywa się w Londynie, gdzie Arthur Storn (Iwan Kowal-Samborski) ratuje tytułową pannę Vivian Mend (Natalia Glan) przed policją. Panna Mend wstawiła się za strajkującym robotnikiem i wpadła w sam środek strajku. Świadkami całego zajścia (z zamieszkami robotnicy-policja włącznie) było trzech reporterów, którzy zainteresowani jej postawą, postanawiają dowiedzieć się o Vivian czegoś bliższego. Wszyscy oni zadurzają się w Vivian. Tymczasem Vivian zostaje odwieziona do domu przez Storna, ten bawi się z jej kilkuletnim synkiem. W największym skrócie: Storn okazuje się być zaplątany w intrygę sfałszowania testamentu. Pieniądze pozyskane w ten sposób maja posłużyć tajemnej organizacji na przeprowadzenie ataku biologicznego na ZSRR. Trójka reporterów i panna Mend będą starali się temu zapobiec. Nie uważam tego za jakąkolwiek propagandę, bo po pierwsze i Bond i superman też ratowali swoje kraje, a po drugie ZSRR w tym przypadku ratują obywatele angielscy. Trzecia część filmu rozgrywa sie w Leningradzie. Tu dopiero widać nędzę, obskurne knajpy, żałośnie ubranych ludzi, umorusane dzieci ulicy... Dziś zresztą nikt chyba nie zwraca uwagi na niedociągnięcia, niekonsekwencje i absurdy na ekranie, gdyż kino z Hollywood na tym się głównie opiera (a także na pazernej, pozbawionej skrupułów chęci zysku); dlatego nikt chyba nie potraktuje nawet najwyraźniejszej agitacji w filmie sprzed 80-ciu lat poważnie, prawda? Na te filmy należy patrzeć z przymrużeniem oka. I nie przegapić tego, co najciekawsze: obrazu nieistniejącego już świata. Patrzy się na ówczesny Leningrad tak samo, jak patrzyłoby się na film z początku wieku, pokazujący nasze rodzinne strony - żadne z tych miejsc już nie istnieje w swojej dawnej postaci (ulicami nie jeżdżą już także takie fajne dostojne samochody). Obraz minionego czasu jest dla mnie najbardziej interesujący. Film Otsepa nie stroni od plenerów. Dlatego można zobaczyć w nim, jak wyglądały na przykład drewniane chodniki. Takich ciekawostek jest wiele. Nie można też zbyt poważnie traktować filmu "Miss Mend", ponieważ fabuła zbudowana jest na wielu nieprawdopodobieństwach. Dla przykładu: panna Mend pod koniec pierwszej części zostaje na molo uderzona w głowę przez opryszka, który wrzuca ją do wody. Na początku drugiej części okazuje się, że cała reporterska trójka akurat łowi w pobliżu ryby; widząc jak wpada do wody, rzucają się jej na ratunek. Po obejrzeniu filmu można powiedzieć: świat jest jednak mały, skoro Anglicy w nie małym przecież Leningradzie wciąż wpadają na ukrywających sie przecież członków organizacji, a panna Mend cały czas ma szczęście "przypadkowo" spotykać Arthura Storna. W sowieckiej rzeczywistości mamy przedstawioną zatem sporą dawkę czegoś, co nie sposób nazwać inaczej niż przeznaczeniem. Tak czy owak, nie przypisuję filmowi Otsepa czegoś, czego prawdopodobnie nie posiada; intryga filmu jest po prostu niezbyt logiczna, ale to znów może świadczyć o guście ówczesnego widza, któremu podobnie jak dzisiejszemu, nie przeszkadzają niedociągnięcia w scenariuszu. Czyli wychodzi na to że, widz - oglądając w 1926 roku film Otsepa - patrzył jednak pobłażliwie na nieprawdopodobieństwa, ponieważ magia kina nie zna granic i barier - i świetnie się po prostu bawił? Wydaje mi się, że tak. Nie należy także zapominać, że film "Miss Mend" powstał w okresie Nowej Polityki Ekonomicznej (новая экономическая политика, NEP). Niech każdy zresztą myśli jak chce, mnie się podobało. (Film widziałem na włoskim kanale RAI Edu, a że nie rozumiem włoskiego, więc wicie-rozumicie, wszystkiego w nim nie zrozumiałem; moja niewiedza nie przeszkodziła mi absolutnie w cieszeniu się z obcowania z zapomnianą sztuką i z poznawania).

The Beatles. Brzmienie z Merseyside [2018]



„The Beatles. Brzmienie z Merseyside”, reż. Alan Byron [Wielka Brytania, 2018] 1h27m
Wyemitowany na kanale Planet film dokumentalny składający się głównie z wypowiedzi członków The Beatles sprzed skrystalizowania się składu, obejmujący okres od połowy pierwszej połowy lat 50-tych, czyli od powstania skifflowej kapeli Johna Lennona, do zmiany perkusisty z Petera Besta na Ringo Starra w 1962 roku. Jest to ubrana w słowa wypowiedzi muzyków, którzy wnieśli jakikolwiek wkład w zespół (oprócz rzecz jasna Stuarta Sutcliffa) droga od początków The Beatles do pierwszych sukcesów, czyli do czasów nagrania debiutanckiej płyty "Please, Please Me".

Taksówka nr 13 [1917]



„Taksówka nr 13”, reż. Alberto Capozzi i Gero Zambuto [Włochy, 1917) 4 odcinki 2h36m Dziś ten film nazwalibyśmy mini serialem. Składa się z czterech części, ale w całości do naszych czasów dotrwały tylko trzy, pierwsza została bowiem zatrzymana przez cenzurę. Główna rolę czarnego charakteru w tym dramacie kryminalnym gra polska aktorka Helena Makowska, ot jednocześnie ciekawostka i miła niespodzianka, tym bardziej, że jak na lekarstwo ocalały polskie nieme filmy z polskimi aktorami, zatem należy cieszyć się polskimi aktorami we włoskich niemych filmach. A Makowska, jak wiadomo, nie była ani pierwsza, ani najbardziej znana...

Jak zwykle na super-hiper portalu filmweb.pl nie znają zasad języka polskiego i dla nich skrót od słowa "numer" pisze się z kropką... Pożałowania godne. Za to na zamieszczenie kontrybucji czeka się aż tylko (to taka aluzja do tytułu tomiku wierszy "Chyba na pewno") kilka tygodni do kilku miesięcy...

Bestia [1917]



"Bestia”, reż. Aleksander Hertz [Polska, 1917] 1h4m Odnowiony w technologii 4K przez Filmotekę Narodową w sto lat od nakręcenia film z Polą Negri. Odrestaurowane filmy zawsze dużo zyskują. Możemy oglądać więcej detali. Taniec Poli z apaszem (co na to krytyk apaszów w polskim filmie Karol Irzykowski? Ale miał rację pan Karol, bo przecież apasz to pospolity bandyta, a współczesne kino do znudzenia pełne jest takich typów) to chyba jeden z najbardziej zmysłowych ujęć w polskim kinie niemym; błądzenie rąk po ciałach musiało być jak na tamte czasy strasznie odważne. Przepyszne wnętrza domów pełne ornamentów. Sama fabuła jest niestety trywialna i powielana wcześniej i później do znudzenia. Ale jest to historia polskiego kina i moim zdanie trzeba choć raz obejrzeć, żeby mieć pojęcie o ówczesnej produkcji, a także żeby obejrzeć Polę Negri w polskim filmie.

Patrick [2019]




„Patrick”, reż. Tim Mielants [Belgia/Holandia, 2019] 1h36m Film w klimacie "Delicatessen", ale w podobieństwie nie chodzi o realizację, ale o nastrój i rodzaj humoru. Kamping naturystów w lesie, syn właścicieli kampingu majsterkuje sobie dizajnerskie meble, nie wiedząc o swoim talencie. Kiedy ginie jego młotek z zestawu, w poczuciu dyskomfortu zaczyna go gorączkowo poszukiwać. Na poszukiwania nie mają wpływu ani śmierć ojca, ani konieczność wcielenia się w jego rolę zarządcy kampingu. Humor w filmie jest na pewno czarny, ale nie trywialny. Sporo w nim irracjonalizmu, ironii i surrealizmu. Nie jest natrętny, raczej subtelny. Pomyśleć, że na ekranie mało który aktor jest ubrany, a jednak nie myśli się o nagości, ale o intrydze filmu. Jej interpretacji może być wiele, ponieważ reżyser świadomie bądź nieświadomie zahacza o metaforę ludzkiego losu naznaczonego fatum, którego nie można się pozbyć, a w filmie jest to obsesja znalezienia młotka. Kto choć raz czegoś nie musiał zrobić wbrew wszystkiemu niech pierwszy podniesie rękę. Patrick musi odnaleźć młotek i to jest bezdyskusyjne. Okazuje się jednak, że miał rację w swoim uporze. W filmie pojawia się wiele symboli i znaków, które starają się zmylić widza, albo prowadzić drogą do rozwiązania. W "Particku" nie chodzi jednak o rozwiązanie, a raczej o zmierzanie do niego. Symbole filmowe można by rozwiązywać na wiele sposobów, od Dantego, przez Szekspira, po powiedzenie, ze w krainie ślepców jednooki jest królem. Całkowicie nie rozumiem, dlaczego takie filmy ewidentnie zrealizowane inaczej niż mainstream, będące innymi w fabule i przekazie od mainstreamu, przeciwnie do mainstreamu zmuszające widza do interpretacji, refleksji, analizowania motywów, dlaczego wiec takie filmy są tak nisko oceniane na naszym najszczytniejszym z najszczytniejszych portalu filmowym?

Komik [2018]




„Komik”, reż. Michaił Idow [Czechy/Rosja/Łotwa, 2018] Miejscem akcji jest ZSRR w połowie lat 80-tych. Zgorzkniały komik estradowy, a frustracja tylko narasta, zaczyna tracić wiarę w to co robi. Odczuwa ograniczenie cenzurą i zmęczony jest powtarzanie jednego i tego samego skeczu o małpie. Ponadto czuje na plecach oddech sprawdzającego jego lojalność KGB. Wiadomo - jeden niestosowny żart i wszystko morze runąć. Nie podbudowuje Borysa nawet fakt, że zostaje wywieziony w środku nocy poza Moskwę, daleko od miast samolotem (do Bajkonuru?), skąd zostaje połączony z radziecką sondą kosmiczną i na życzenie jednego z kosmonautów powtarza kolejny raz skecz z małpą. To film nie tylko o cenzurze, wewnętrznej i zewnętrznej, o odpowiedzialności, o braku wolności słowa, ale o wpływie sowieckiej rzeczywistości na karierę i życie artysty. Dobre rosyjskie kino moralnego niepokoju, że tak się wyrażę, ponieważ mówi o dramatycznej chwili, która zdecyduje o dalszym swobodnym życiu z zamkniętymi ustami, albo o przewartościowaniu go ostatecznie i nieodwołalnie kosztem wygłoszenia niewygodnej prawdy. Jest to być może zawoalowany głos współczesnej Rosji pod rządami Putina.

THX 1138 [1971]




„THX 1138”, reż. George Lucas [USA, 1971] 1h24m Antyutopia, jest tu coś i z Orwella, i z Bradbury'ego ("Farenheit 451"), coś ze 'Znikającego punktu" i jest już kilka motywów zapowiadających "Gwiezdne wojny". Sterylny świat, w którym miłość jest zakazana, a denuncjacja nie tylko dozwolona, ale jawna i pożądana. Tytułowy THX 1138 zakochuje się w LUH 3417, swej współlokatorce, musi więc zostać odosobniony i zresocjalizowany. Postanawia uciec.

Cud w celi nr 7 [2019]




„Cud w celi nr 7”, reż. Mehmet Ada Öztekin [Turcja, 2019] 2h12
Zacząłem oglądać dziś o trzeciej w nocy a skończyłem po piątej nad ranem... Akcja filmu rozgrywa się na początku lat 80-tych, w okresie kiedy w Turcji rządziło wojsko, podobnie jak u nas po 13 grudnia 1981 roku. Memo jest wdowcem i tatą przeuroczej Ove, mieszka z babcią i pasie owce, sprzedaje kandyzowane jabłka i niestety nie jest sprawny intelektualnie. Umysł ma na poziomie dziecka i w podobny sposób zachowuje się, ma za to ogromne serce pełne dobroci i troskliwości. Pewnego dnia wskutek pechowego zbiegu okoliczności oskarżony zostaje o śmierć córki komendanta. Można też powiedzieć, że dziewczynka spadłą ze skały z powodu swej zawziętości i złej natury. W każdym razie komendant wykorzystuje fakt, że wojsko trzyma wszystko w garści i rozpoczyna zemstę na niewinnym człowieku, który nie mając świadków wydarzenia nie potrafi się obronić. Trafia do więzienia do tytułowej ceni nr 7. Komendant zamierza wykorzystać sytuację wobec zbliżających się wyborów, które mają zakończyć dyktaturę wojskową i rozpocząć okres demokracji. Publiczna egzekucja zabójcy dziecka ma mu przynieść popularność. Film pokazuje z jednej strony bezduszny mechanizm mający zniszczyć człowieka (w domyśle jest to pewnie krytyka rządów wojskowych), z drugiej strony ludzką wrażliwość i bezradność wobec zła. Współwięźniowie początkowo sami chcą zabić Memo, kiedy dowiadują się o przyczynie jego uwięzienia, jednak Memo otrzymuje swoją szansę, ratując przed zamachem przywódcę celi. Od tej chwili Memo zdobywa zaufanie kolegów, co doprowadza do zaaranżowania spotkania ojca z córką przemyconą do więzienia. To spotkanie natomiast utwierdza współwięźniów w przekonaniu o niewinności Memo. Jak człowiek tak kochający swą córkę mógłby zabić inne dziecko. Ove tymczasem swym radosnym czarem pozyskuje serca wszystkich więźniów. Nie należy zbyt wcześnie oceniać człowieka i zbyt pochopnie wydawać na niego wyrok, mówi do widza reżyser. Tymczasem mechanizm zemsty toczy się niczym ogromny nie do zatrzymania głaz i Memo słyszy na sali sądowej odczytany wyrok śmierci. Nie będę więcej zdradzać i tak już sporo napisałem. Polecam obejrzeć ten niezwykły film, który za przesłanie ma wiarę w człowieka, pomoc, dobroć i poświecenie. Reżyser nakręcił sprawny warsztatowo film, który przykuwa uwagę od pierwszej do ostatniej sceny i chociaż zakończenie posiada nieco bajkowy, niezbyt realistyczny charakter, to w tym filmie nie o realizm przecież chodzi. Nie na darmo w tytule filmu znajduje się słowo "cud".

Generacja hmm [2012]



„Generacja hmm”, reż. Mark Mann [USA, 2012] 1h36m Jeden dzień z życia Johna (Keany Reeves) i jego dwóch lokatorek. Narkotyki, seks, imprezy. John kradnie kamerę i zaczyna kręcić film o życiu, o ludziach ze swego otoczenia i przedmiotach. Dziewczyny opowiadają o sobie do obiektywu kamery, ale czy mówią prawdę? Chaotyczny obraz w filmie Manna oddaje niestabilność życiową bohaterów. Sprawia wrażenie amatorskiego dokumentu i kina niezależnego. Reklamowanie jednak "Generacji hmmm" jako filmu pokoleniowego, co gdzieś o nim przeczytałem, ze względu na zakończenie jest raczej nie na miejscu.

The Running Jumping & The Standing Still Film [1959]



„The Running Jumping & The Standing Still Film”, reż Richard Lester [Wielka Brytania, 1959] 11m Krótkometrażowa komedyjka pełna surrealistycznego brytyjskiego humoru i groteskowo ubranych i zachowujących się postaci, które wchodzą ze sobą w różne dziwne relacje. Główna inspiracja jest kino nieme z okresu slapsticku. Reżyserem filmu jest Richard Lester, który dzięki zachwytowi nad nim Johna Lennona, został reżyserem filmów z The Beatles ("A Hard Day's Night" i Help!"). W filmie wystąpił znany później z roli komisarza w "Różowej panterze" Peter Sellers.

Living in a Reversed World [1958]



„Living in a Reversed World”, reż. ? [Austria, 1958] 11m
Dwóch austriackich psychologów Ivo Kohler i Theodor Erismann prowadzą badania nad zachowaniem człowieka, kiedy zaburzony jest zmysł wzroku. Film pokazuje eksperymenty obrazujące zachowanie badanych, polegające na całkowitej dezorientacji przestrzennej oraz na stopniowym przywykaniu do nowej sytuacji i nauce nowych fałszywych współrzędnych. Jeżeli chcielibyście coś przeczytać o tym filmie na portalu Filmweb.pl, to od razu możecie o tym zapomnieć...

Colpa del sole [1951]


„Colpa del sole”, reż. Alberto Moravia [Włochy, 1951]
Jedyny wyreżyserowany film pisarza Alberto Moravii, twórcy "Konformisty" i "Rzymianki". Para kochanków obserwuje przez okno morderstwo kobiety po kłótni innych kochanków. Nie podnoszą się jednak z kanapy, ale zaczynają się całować. Ona tłumaczy, że przyczyną braku reakcji jest rozleniwienie spowodowane słońcem, stąd tytuł filmu "Wina słońca", i prosi partnera, żeby zaciągnął zasłony, ponieważ przeszkadza jej światło. Film nieco surrealistyczny i absurdalny.

Na portalu Filmeb.pl nie było dotychczas żadnej oceny tego filmu, więc ja stałem się po raz kolejny pionierem. Film do obejrzenia na YouTube.

Lady M. [2016]




 
„Lady M.”, reż. William Oldroyd [Wielka Brytania, 2016] 1h29 Film oparty na noweli Mikołaja Leskowa "Lady Makbet mceńskiego powiatu". Nie znam tekstu Leskowa, ale znam oparta na nim również operę Dymitra Szostakowicza o tym samym tytule. Film Oldroyda jest taki sobie. Niby ma wolne tempo, a wydarzenia dzieją się w nim zbyt szybko. Może na ruskiej wsi jest łatwiej ukrywać romans, w angielskim dworku w hermetycznie zamkniętym świecie na odludziu moim zdaniem już tak prosto nie jest. Poza tym nie wydaje mi się, by Murzyni, z całym szacunkiem, mieli tak wysokie pozycje społeczne w tamtych czasach... Za to zdjęcia i kompozycja kadrów palce lizać. Każdy prawie kadr to obraz. I sporo symetrii zostało użytej w trakcie ich komponowania. Dużym atutem filmu jest obecność Florence Pugh; dla niej też warto obejrzeć film.

5/2024 "Ostatni klient" (2022)

          Thriller duński, całkiem udany i z zaskakującym zakończeniem. Renomowana psycholożka obserwuje w mass mediach serię morderstw i ra...